Polska Misja Katolicka w Niemczech. Rektorat Polskiej Misji Katolickiej w Niemczech, Gellertstr. 42, 30175 Hannover tel.: 0511/ 23 53 995

Wszystkich wyjeżdżających do pracy lub na wakacje do krajów Zachodniej Europy zachęcamy, aby zapoznali się z adresami placówek duszpasterskich Polskiej Misji Katolickiej w poszczególnych krajach. Adresy można znaleźć na naszej stronie internetowej, na plakacie w gablocie w kościele lub w kancelarii parafialnej. Polskie Misje Katolickie istniejące na terenie Europy mają swoje siedziby w Anglii, Belgii, Danii, Holandii, Luksemburgu, Norwegii, Niemczech, Włoszech, Szkocji, Szwajcarii, Szwecji. Jedną z nich - i najstarszą - jest Polska Misja Katolicka we Francji. Z faktu, iż PMK jest częścią Kościoła, wynika jej powołanie i zadania takie jak duszpasterska opieka i troska o Rodaków przebywających na obczyźnie, podtrzymywanie dziedzictwa kulturalnego i religijnego wśród Polonii oraz łączność z Kościołem lokalnym. Za wypełnienie tych misji odpowiedzialny jest Rektor i jego najbliżsi współpracownicy, delegaci regionalni, kapelani, księża i siostry zakonne, świeccy zaangażowani w różnych dziedzinach. Siedziba Polskiej Misji Katolickiej we Francji znajduje się w Paryżu. W chwili obecnej w PMK pracuje w 70 misjach i 12 instytucjach katolickich 130 księży, 10 kongregacji żeńskich (190 zakonnic) i 4 kongregacje męskie, 10 stowarzyszeń, członków Związku Polskich Stowarzyszeń Katolickich we Francji oraz 5 punktów wakacyjnych. W tym tygodniu przypada I czwartek, piątek i sobota miesiąca. W piątek dodatkowa Msza Święta o godzinie 10:00. Od godziny 15:00 będzie Adoracja Najświętszego Sakramentu. Okazja do Spowiedzi Św. od godziny 9:30 i 18:00. W sobotę Różaniec o godzinie 18:15, a o godzinie 19:00 Msza Święta ze zmianą tajemnic różańcowych. Inne czasyJest sobota, wieczór. O tej porze miasto się bawi. Ulice pełne są głośnych, nieraz zbyt głośnych, posuwających się często chwiejnym krokiem młodych ludzi. Dla porządku dodam, że nadchodzi pierwsza niedziela Wielkiego Postu. Choć tu, w stolicy postreligijnej, dostatniej i spokojnej Norwegii, nie ma to chyba większego znaczenia. Surowa, protestancka obyczajowość przetrwała u Skandynawów jedynie w ich stosunku do kradzieży i śmiecenia na ulicy. Siedzimy w małym, przytulnym pomieszczeniu na parterze kamienicy przy Akersveien 5. Młody chłopak o wietnamskich rysach twarzy przynosi kolejne dwie butelki wina, co spotyka się z entuzjastycznymi okrzykami reszty. Na kanapie dziewczyny i chłopacy. Siedzą na przemian, żeby milej było rozmawiać. Zwyczajna studencka impreza. Jesteśmy w Katolickim Wyższym Seminarium Duchownym im. Øysteina Erlendssona w Oslo. Za ścianą śpi biskup. No, prawie za przyjaciel Ludvik jest seminarzystą. Poznaliśmy się dwa lata temu, gdy studiowałem w Oslo na wymianie studenckiej. Teraz śmiejemy się z udanego żartu, że programy wymiany powinny połączyć seminaria polskie z tym norweskim. Byłby to z pewnością „szok kulturowy”. Dla obu stron. Obraz Ludvika chrześcijanina był dla mnie zawsze ilustracją chrześcijaństwa w Norwegii. Chrześcijaństwa świeżego, pozostającego w bardzo bliskim kontakcie ze świeckim światem i laickim stylem życia, nieporośniętego gąszczem kulturowych rytuałów, zwyczajów, przepisów, konwencjonalnych praktyk. Poza surowym, protestanckim obyczajem poszanowania cudzej własności i dobra wspólnego właściwie nie powstała tu konwencjonalna kultura religijna, która wtórnie chciałaby zająć miejsce samej religii. Złośliwi twierdzą, że Skandynawia jeszcze dobrze nie zdążyła się ochrzcić, a już przyszła reformacja. Nie zdołali jeszcze doczytać do końca Lutra, a tu już XXI wiek, sekularyzacja i epoka tak, ale kolczyki z twarzy zdjął! – przemyka mi przez myśl, gdy patrzę na Ludwika. Nie zapomnę tego nigdy, gdy byliśmy razem na mszy w Polsce, a ja, zamiast się modlić, z niepokojem zastanawiałem się, która z leciwych pań pierwsza podejdzie i rozpocznie ochrzcił się dwa lata temu. Gdzieś w połowie swoich studiów na romanistyce w Oslo, już po roku spędzonym w Paryżu, po dłuższej przyjaźni z dominikaninem Arnfinnem Haramem. Z sentymentem wspomina przykład dziadka, którego nazywa najlepszym przyjacielem w życiu. Konwersja z luteranizmu na katolicyzm dwudziestoparoletniego młodzieńca w powojennej Norwegii – to wymagało odwagi! „Teraz są inne czasy…” – czasy się zmieniły. Kościół luterański nadal jest co prawda kościołem państwowym, a pastor utrzymywanym z rządowego budżetu urzędnikiem, który po ukończeniu studiów teologicznych sam rozsyła CV do parafii, szukając tym samym możliwości zatrudnienia. A jednak od kilku lat w Menighetsfakultet (Wyższej Szkole Teologii) równolegle z protestantami studiują też katolicy. No tak, stąd te dziewczyny, które widziałem w sobotę… – przychodzi mi na myśl – to po prostu koleżanki ze studiów. Większość zostanie pastorkami. Oczywiście nie wszystkie zajęcia odbywają się razem, ale historia Kościoła, biblistyka, greka, łacina i kilka innych przedmiotów są wspólne. Seminarzyści chodzą więc na zajęcia ze studentami, przyjaźnią się, umawiają na piwo. „A dlaczego pierwszego dnia mogliśmy spotkać się dopiero po No bo wspólnie odmawiamy liturgię godzin w seminarium. Nie mogłem przyjść wcześniej” – tłumaczy się jest trzech. Ludvik – neofita, Tao – urodzony w Norwegii, ale jego rodzice przyjechali do Oslo z Wietnamu, i Kamil. Kamil jest Polakiem, studiował już jako seminarzysta w Polsce, ale zdecydował się pracować w kościele w Norwegii. „On musiał przeżyć tu prawdziwy wstrząs po kilku latach w polskim seminarium” – zagaduję Ludvika w sobotę wieczorem na imprezie. Ludvik: „Niekoniecznie. Wiesz, nie ma go teraz z nami niestety, bo poszedł odwiedzić przyjaciółkę”… Wtóruje nam szczery wybuch śmiechu i grad wesołych Wszyscy seminarzyści są za. Homoseksualiści, kapłaństwo kobiet, ekumenizm i tak dalej? Bywa, że zdania są podzielone. Nie na darmo studiują przecież na protestanckiej uczelni. Na moje opowieści, że w Polsce można nie dostać rozgrzeszenia, gdy wyda się w konfesjonale, że choć w abstynencji, ale mieszka się przed ślubem w mieszkaniu studenckim ze swoją dziewczyną, i że pewien franciszkański rekolekcjonista wytrwale poświęca temu zagadnieniu co roku wielkopostne rekolekcje dla studentów, reagują bezbrzeżnym zdziwieniem. Może program Socrates-Erasmus również dla rekolekcjonistów? – przychodzi mi nagle do bez kulturyW norweskim Kościele daje się więc zaobserwować coś, co nazwałbym umownie „religią pozbawioną kultury religijnej”. Oczywiście nie jest możliwe funkcjonowanie religijnej wspólnoty, która byłaby całkowicie pozbawiona jakichkolwiek wyróżniających ją na tle reszty społeczeństwa kulturowych kodów, obrzędów, rytów, jakiejkolwiek specyfiki językowej i tym podobnych… Katolicy w Oslo czerpią więc ze źródła tradycji Kościoła. Śpiewają po łacinie liturgię godzin, celebrują uroczyście niedzielną eucharystię, z pietyzmem sięgając po wszystkie przewidziane przez mszał symbole. A jednak ów specyficznie religijny kod nie wykracza w sposób znaczący poza mury świątyni, poza święty czas i język co dzień, na uniwersytecie, w pracy, na studenckiej imprezie norwescy katolicy prowadzą dość laicki, postreligijny tryb życia. (Co nie znaczy oczywiście, że na każdym kroku dopuszczają się grzechów ciężkich, że bezmyślnie podążają za świecką kulturą popularną.) To oczywiste, że ten katolicyzm jest w swej naturze bardzo protestancki. Nie tak daleko stąd, po drugiej stronie fiordu, po drugiej stronie cieśnin Skagerrak i Kattegat, żył przecież niecałe dwieście lat temu żarliwy, pobożny protestant, który właśnie ze szczerej troski o wiarę chrześcijańską z niezwykłą pasją atakował instytucjonalny Kościół luterański, pastorską obłudę i próżność oraz tłuste brzuchy leniwych i konformistycznych biskupów. To, co zostało z owych filozoficznych okruchów Sørena Kierkegaarda, skrzętnie pozbierał Karl Barth i przedstawił luterańskiej wspólnocie jako projekt, aby powrócić do wiary, a w spokoju zostawić już religię i jej kulturową tym kontekście nie dziwi więc taki, a nie inny obraz katolickiej wspólnoty gromadzącej się w katedrze Świętego Olava w Oslo. Grube tomy pism Karla Bartha zajmują przecież w bibliotece Menighetsfakultet honorowe miejsce. To, co zaobserwować można w Norwegii, jest chyba również wypełnieniem się wizji innego wielkiego protestanta – Dietricha radykalną odpowiedzią teologii na przejmująco szczere notatki niemieckiego pastora, które słał w więziennych listach swemu przyjacielowi, Eberhardowi Bethgemu, była odnotowana w drugiej połowie XX wieku „teologia śmierci Boga”. Wikłała ona oczekiwane przez Bonhoeffera „bezreligijne chrześcijaństwo” w paradoksy ateizmu i religijnej odpowiedź na wizję Bonhoeffera udzielana jest teraz, w epoce postreligijnej, na początku wieku XXI przez wspólnoty takie jak Kościół katolicki w Oslo. Widzimy wspólnotę, która modli się i żyje bez zbytniej troski o to, czy kawalerowi wypada przed ślubem zamieszkać z panną, czy w piątki dopuszczalne jest jedzenie mięsa, czy krzyż w szkolnej klasie jest do pilnej nauki koniecznie ChrześcijanieJak podsumować więc ten krótki szkic traktujący o Kościele katolickim w Norwegii? Co spaja te wszystkie obrazy? Co łączy ojca Arnfinna Harama – dominikanina, byłego luterańskiego pastora, który na studenckie katolickie msze na uniwersytecie w środy o przyjeżdżał na rowerze, w pomarańczowej bluzie z napisem: „I’m an Anarchist!” (żeby było jasne, dopowiem: to cytat z legendy brytyjskiego punk rocka, Sex Pistols: „I am an antichrist, I am an anarchist!”) – z klerykiem (kolejnym konwertytą) Ole Martinem, który asystował dominikaninowi, a pojawiał się zawsze na uniwersytecie w nienagannie wyprasowanej, czarnej sutannie? Co łączy Ludvika, Tao i Kamila – trzech seminarzystów, z których każdy reprezentuje zupełnie inne środowisko, pochodzi z innego świata?Odpowiedź wydaje się bardzo prosta: jest ich mało. To nie żadna cnota, nie żadne szczególne przymioty charakteru. To fakt, że Bóg pobłogosławił im, że mogą żyć w Kościele małym jak ewangeliczna trzódka, w społeczeństwie areligijnym, a właściwie już postreligijnym, w kraju, gdzie katolicka katedra przy Akersveien wygląda jak skromny, wiejski parafialny kościółek z niewielką wieżą i mało efektownymi witrażami. Jest ich za mało, by się kłócić, dzielić, obrażać. Za mało, by wydawać kilka konkurencyjnych katolickich gazet, których redaktorzy mogą mieć problemy, żeby stanąć na jednym pamiątkowym zdjęciu. Za mało, by być Pawła, Apollosa i Chrystosa. Z ruchu… ze wspólnoty… z drogi… z czegoś tam. Mit pierwszych chrześcijan że ci młodzi seminarzyści i świeccy katolicy z Norwegii, którzy studiowali w Oksfordzie, na Sorbonie, na uniwersytetach w Niemczech, będą w XXI wieku współdecydować o losach Kościoła na kolejnym soborze. Może się okazać, że będzie to Kościół, z którego zrozumieniem i zaakceptowaniem my w Polsce będziemy mieli spore pytania znajomych, czy warto wyjechać na studia do świeckiej Norwegii, odpowiadam przewrotnie: „Jedź! Warto. Tam się można nawrócić na chrześcijaństwo. Wystarczy pójść do kościoła”.
Polska Misja Katolicka w Anglii i Walii istnieje od 125 lat. Uroczystości z udziałem @Abp_Gadecki odbędą się 26 i 27 października w Laxton Hall i w kościele pw. Matki Bożej Częstochowskiej i św.
PMK w Niemczech wydaje od roku 1990 swoją gazetę pt. „Nasze Słowo”. Do lipca 2002 roku ukazywała się ona jako dwutygodnik, a od tego czasu jako miesięcznik. Ma ona charakter formacyjno-religijny i ukazuje się w nakładzie 5.350 egz. Głównym akcentem czasopisma są tematy rodzinne i wychowawcze. Strona w przygotowaniu… Lokalna Polska Misja Katolicka w Slough pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego i Matki Bożej Królowej Polski - Wszelkie prawa zastrzeżone

Polska Misja Katolicka prowadzi największą parafię w Berlinie. O jej życiu oraz o religijności Polaków w tym mieście mówi KAI ks. Tadeusz Niewęgłowski SDB, proboszcz Polskiej Misji Katolickiej w Berlinie. Duchowny opowiada o szansy jaką jest religijność Polaków dla tej silnie zateizowanej metropolii, gdzie katolicy stanowią

O parafii. Każda Polska Parafia w Anglii i Walii jest częścią Polskiej Misji Katolickiej zarejestrowanej jako Charity pod nazwą: The Polish Catholic Mission in England & Wales Registered Charity No 1119423. Oficjalna nazwa naszej Parafii brzmi: The Local Polish Catholic Mission in Lewisham-Brockley, w skrócie LPCM Lewisham- Brockley Parish. Polska Misja Katolicka w Würzburgu została utworzona 1 września 1989 r. przez ks. bp. Paula Wernera Scheele na wniosek ówczesnego ks. Rektora Polskiej Misji Katolickiej w Niemczech, dr. Franciszka Mrowca. Duszpasterstwo polskie w Würzburgu istniało jednak już po zakończeniu II wojny światowej. Od 1951 roku, gdy posługę duszpasterską
Kościół katolicki w Norwegii dla Polaków jest Rzymskokatolicka Parafia Św.Svithun'a w Stavanger - Duszpasterstwo Polaków, Stavanger, Norway. 2,020 likes
.
  • unf1z2ai95.pages.dev/34
  • unf1z2ai95.pages.dev/786
  • unf1z2ai95.pages.dev/610
  • unf1z2ai95.pages.dev/446
  • unf1z2ai95.pages.dev/867
  • unf1z2ai95.pages.dev/259
  • unf1z2ai95.pages.dev/917
  • unf1z2ai95.pages.dev/360
  • unf1z2ai95.pages.dev/619
  • unf1z2ai95.pages.dev/333
  • unf1z2ai95.pages.dev/115
  • unf1z2ai95.pages.dev/187
  • unf1z2ai95.pages.dev/925
  • unf1z2ai95.pages.dev/769
  • unf1z2ai95.pages.dev/742
  • polska misja katolicka w norwegii