fot. Adobe Stock, Anatoliy Karlyuk Jakoś zawsze mi się wydawało, że Martyna zostanie moją synową, chociaż, jak się tak poważnie zastanowić, naprawdę nie wiadomo, skąd mi się to wzięło… Może dlatego, że byli z Jacusiem nierozłączni w przedszkolu i potem w szkole? – Puknij się w głowę, Kryśka – radził mi mąż, gdy czasem wspominałam coś na ten temat. – Całe szczęście, że ich drogi się rozeszły. Przecież ta dziewucha to był diabeł wcielony! Niby tak. Skąd niby wiem o ich wzajemnej bliskości, jak nie z niezliczonych wywiadówek i spotkań z nauczycielami, gdy obie z sąsiadką wysłuchiwałyśmy, łykając łzy upokorzenia, jakie to wykarmiłyśmy żmije na własnej piersi? „Prowokator, buntownik, malkontentka, łobuz” – to najłagodniejsze określenia, jakimi obdarzano nasze dzieci. Może dlatego obie uczepiłyśmy się wersji romantycznej? Żeby się wzajemnie nie oskarżać, a w konsekwencji nie znienawidzić? Przywiózł sobie stamtąd Ilonkę – Co tam mój przyszły zięć znowu nawywijał? – dzwoniła do mnie matka Martyny, gdy znów dostała wezwanie na dywanik. – Może już czas, żeby się synowa trochę uspokoiła? – rzucałam w przestrzeń, gdy wracałyśmy obie do domów, każda ćmiąc nerwowo papierocha, jakbyśmy miały nadzieję, że szlag nas w końcu trafi i tym samym rozwiąże problemy z dziećmi. W gimnazjum nasze ancymony nadal były nierozłączne, pod koniec liceum nagle się pokłóciły i każde poszło swoją drogą: Martyna dostała się na zagraniczne studia z Erasmusa, a Jacek wyjechał na uniwerek do Krakowa. No i ostatecznie przywiózł sobie stamtąd Ilonkę. Biję się w piersi: nie od razu potraktowałam tę dziewczynę poważnie. Drobna, poważna blondynka nie pasowała mi ani do Jacka, ani do naszej rodziny, która, mówiąc eufemistycznie, cechuje się raczej włoskim temperamentem. – I bardzo dobrze – skwitował mój mąż. – Przyda się trochę zdrowego rozsądku w tej familii. Pula genetyczna wzbogaci się zdecydowanie na korzyść! Poza tym obecność Ilonki dobrze Jackowi robi na ambicję. Nawet o doktoracie zaczął wspominać. Trzeba przyznać, że Krzysiek od razu znalazł wspólny język z naszą przyszłą synową. Zawsze chciał mieć córę, a że nam nie wyszło, znalazł sobie zastępczą i chętnie jej dogadzał. Kiedy się dowiedział, że Ilona musi przejść na dietę bezglutenową, zabrał się za pieczenie chleba i odtąd zawsze, gdy młodzi mieli nas odwiedzić, czekał na nich z pachnącym zapasem na cały tydzień. Odezwała się moja kobieca intuicja – Nie mogę się nadziwić, jaka ta młodzież jest teraz rozsądna – zastanawiałam się czasem. – Boże, jak my się poznaliśmy, to parliśmy do ołtarza jak ruskie czołgi, co nie, Krzysiu? – kuksnęłam męża w bok. – A ci? Angielska flegma! – Krysiuniu, mieliśmy po dwadzieścia lat, Jacek z Ilonką są starsi. Poza tym w tym całym Krakowie i tak pewnie razem mieszkają, to do czego się mają śpieszyć? Myśmy musieli, przecież twój tatuś – przewrócił oczami – apopleksji dostawał, jeśli o dwudziestej trzeciej nie byłaś już pod kołderką. W końcu jednak syn i jego wybranka stwierdzili, że dojrzeli do zawarcia związku małżeńskiego i odbyło się wesele. W zasadzie nic ono nie zmieniło – młodzi pozostali w Krakowie, tyle że teraz we własnym mieszkaniu, które mieli spłacać przez następne piętnaście lat. Jacek zaczął pracę w redakcji dużego branżowego pisma, Ilona zajmowała się rekrutacją pracowników w korporacji, a my z Krzyśkiem coraz częściej myśleliśmy o potencjalnych wnukach. Oczywiście nie dopytywaliśmy, nie wierciliśmy młodym dziury w brzuchach, ostatecznie jakąś klasę trzeba mieć. Ale mijały miesiące, potem rok, drugi i nic się nie zmieniało. – Trudno – orzekł mąż. – Może to nawet lepiej, jeśli zostaniemy dziadkami dopiero na emeryturze? Będziemy mogli rozwinąć skrzydła! – Mnie się wydaje, że Ilonka z Jackiem mają jakieś problemy – powiedziałam. – Ostatnio jak byliśmy u nich w Krakowie, zauważyłam na półeczce w kuchni lekarstwa. Przedtem ich nie było – przypomniałam sobie. – Nie twórz – Krzysiek machnął ręką. – Pewnie jakieś suplementy, to teraz jest modne. Jakieś czystki, jagody acai, algi i inne omegi… Mój szef tego nosi z pół aktówki! Czułam jednak, że coś nie gra, jak to mówią: odezwała się moja kobieca intuicja. W dodatku Jacek zaczął przyjeżdżać w odwiedziny sam, wpadał coraz częściej, czasem tylko na godzinkę lub dwie, aż się dziwiłam, że mu się opłaca. – Myślimy o serii wywiadów z tutejszym wynalazcą – wzruszał ramionami. – A przy okazji was odwiedzam, to takie dziwne? Krzysiek był zadowolony, ja jakoś mniej… Na mój nos, coś się psuło w państwie duńskim. A po wspólnie spędzonym obiedzie miałam już pewność: sorry, ale jeśli dwoje ludzi nie może się zmusić do udawania dobrego małżeństwa nawet na kilka godzin, to o czym my mówimy?! I to Jacek wydawał się bardziej znużony i zniecierpliwiony… Inna rzecz, że Ilona miała w sobie jeszcze mniej życia niż zawsze: normalnie człowiek miał chęć ją uszczypnąć, żeby sprawdzić, czy jeszcze żyje! – Mówiłam ci, że oni do siebie nie pasują – powiedziałam mężowi. – Jacek się z tą dziewczyną nudzi! Co za mimoza… Za każdym razem, gdy na nią spojrzałam, to jakbym oglądała film w zwolnionym tempie. – Dość tego, Krystyna! – mąż w końcu huknął pięścią w stół. – Faktycznie wulkan energii to nie jest, ale widziały gały, co brały. Przestań usprawiedliwiać synusia. I nie nakręcaj się, my też miewaliśmy gorsze okresy w małżeństwie, to normalne. Może faktycznie zapomniałam, jak to było za młodu… Mało to razy talerze latały nad głowami? I nagle tydzień temu przeżyłam szok. Umówiłam się z koleżankami do kina na komedię romantyczną, patrzę, a tu kilka rzędów przede mną mój Jacek obok jakiejś brunetki. Może przypadek, pomyślałam. Światła zgasły, a tu przede mną gorące pocałunki i przytulanki godne szesnastolatków, wierzyć się nie chce po prostu! No, jasna cholera, pomyślałam, a ja mu z całego serca współczułam! Powiedziałam dziewczynom, że boli mnie głowa, wyszłam kwadrans przed końcem filmu i zasadziłam się za fontanną naprzeciw wejścia do kina. Nie miałam konkretnego planu, raczej chciałam ochłonąć i zniknąć koleżankom z oczu, zanim mnie szlag trafi. Może też zobaczyć, co za szantrapa umawia się z żonatym facetem i próbuje rozwalać mu rodzinę… Moją rodzinę! W końcu ludzie zaczęli wychodzić, ujrzałam moje przyjaciółki przechodzące na drugą stronę ulicy do kawiarni, wreszcie w tłumie mignęła mi wysoka postać syna i zgrabnej brunetki uwieszonej na jego ramieniu. I nawet przez głowę żadnemu nie przeszło, że powinni się trochę krygować?! Dopiero po chwili zorientowałam się, że oboje zmierzają w moim kierunku i byłabym umknęła, ale rozpoznałam dziewczynę. Martyna? O, nie, znowu ona?! – Co mama tu robi? – Jacek niemal na mnie wpadł. – Ja? Co ja tu robię? – złapałam go za poły kożuszka. – Co wy tu robicie?! Przypomniały wam się dobre szkolne czasy, co? – Pani Krysiu, właśnie się z Jackiem spotkaliśmy – Martyna złapała mnie za rękę, ale natychmiast ją wyrwałam, zrzucając jej torbę w błoto. – Wszystko widziałam i nie mam zamiaru znów się z wami użerać, to już nie są czasy liceum! Jacek ma żonę i obowiązki. Za późno na obcałowywanie się po ciemnych salach! Jakiś szał mnie ogarnął po prostu… Rodzony syn, przecież to się w głowie nie mieści! Oszust, zdradziecka menda, szuja. O, nie tak go wychowywałam! Zapowiedziałam, że wszystko powiem Ilonie, w końcu nawet zadzwoniłam do Małeckiej, żeby też wiedziała, co jej córunia wyprawia. Nawet nie wiem, kiedy Jacek z Martyną złapali taksówkę i zniknęli mi sprzed samego nosa. Wszystko w domu opowiedziałam Krzyśkowi, a ten, zamiast wesprzeć, jeszcze na mnie naskoczył, że narozrabiałam. Niby, że dorosłych ludzi się nie wychowuje i jak ja sobie to właściwie wyobrażam. Że będę ustawiać synowi sprawy sercowe? Jacek, oczywiście, milczy i rżnie głupa, Małecka nie odbiera telefonów. Jedno jest pewne: na pewno nie usiądę z Iloną przy jednym stole, nie będę udawać, że wszystko jest git. Może za nią nie przepadam, ale nikt nie zasługuje na to, żeby robić z niego wariata w taki cyniczny sposób. Dzisiaj nawet Jackowi napisałam, żeby zapomniał o wspólnych świętach, dopóki się przede mną nie wytłumaczy. I już. Czytaj także:„Zazdrościłam siostrze podróży i światowego życia. Po wizycie za oceanem uznałam, że nic nie zastąpi mojego grajdołka”„Dałam na weselu kuzynki kopertę z pociętymi gazetami. Nie miałam obowiązku dawać jej pieniędzy, ma kasy jak lodu”„Patrzyłam jak kopia Marilyn Monroe podrywa mojego faceta i rósł we mnie gniew. W końcu wybuchłam i rozpętało się piekło”Wbrew powszechnym stereotypom synową można zaakceptować, a nawet polubić. I zdecydowanie warto spróbować to zrobić! Jeśli dołożymy wszelkich starań, by dobrze dogadywać się z wybranką naszego syna, nie tylko u niego zapunktujemy, ale również ułatwimy sobie życie. Kto wie – być może nasza synowa okaże się naprawdę
zapytał(a) o 14:28 Jeżeli żona syna to dla rodziców synowa, to jak nazwać żonę córki? To samo z mężem syna. W angielskim to nie ma różnicy bo jest daughter/son-in-law. Ale jak to jest po polsku? Jest w ogóle takie określenie? Odpowiedzi Lena526 odpowiedział(a) o 14:32 Nwm chyba nie ale nie da się bo w tedy są np, córki żona to jest lesbijka i tamta też musi być lesbijką a gdy jest tak z chłopakami syna mąż to są dwa geje xD jak by co to się trochę znam po wakacjach będę miała XD Marrieth odpowiedział(a) o 14:32 Lena526 odpowiedział(a) o 14:32: Nie jestem lesbijką Lena526 odpowiedział(a) o 14:33: =>,<= Lena526 odpowiedział(a) o 14:33: Odpowiedz na moje pytania ! blocked odpowiedział(a) o 14:34 Nikt nie określa patologii w tym kraju. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lubMoże też z synem warto porozmawiać, poprosić o wsparcie w budowaniu relacji z synową, przedstawić korzyści, które mogą z tego płynąć dla waszej rodziny. Przecież nikomu nie jest potrzebne, aby się Pani odsunęła, w końcu rodzina otrzymuje od Pani ogromne wsparcie. Niech syn wie, jak Pani się czasem czuje.
Ładowanie... Przewijaj obrazki palcem w lewo Rodzina siedzi przy obiedzie. Syn pyta ojca: – Tato, ile jest rodzajów biustów? Ojciec, nieco zaskoczony, odpowiada: – Cóż, właściwie trzy, zależnie od wieku kobiety: jak ma 20 lat są jak melony, okrągłe i twarde. Jak ma 30-40 lat są jak gruszki – wciąż ładne, ale nieco wydłużone, a po 50-tce są jak cebule… – Cebule? – dziwi się syn. – Tak, patrzysz i płaczesz. Wkurzyło to nieco żonę i córkę, która zapytała matkę: – Mamo, a ile jest rodzajów ptaszków? Mama uśmiechnęła się i odpowiedziała: – Też trzy, zależnie od wieku faceta – u dwudziestolatka jest jak dąb – twardy i potężny. Jak facet ma 30-40 lat, jest jak brzoza – elastyczny, ale niezawodny, a po 50-tce jest jak choinka na Boże Narodzenie – Jak choinka? – dziwi się córka. – Tak, drzewko jest martwe, a bombki wiszą tylko dla ozdoby… Ładowanie... Losowe Dowcipy: Pewnego dnia na świat przyszedł Jasio… Matka oficjalnie podczas porodu umarła… Lecz nieoficjalnie tylko lekarz znał przyczynę śmierci – szok związany z tym co zobaczyła: Jasio w pępku miał… złotą śrubkę. Ojciec zareagował na „złotą śrubkę” nad wymiar łagodnie. Oczywiście chodził z Jasiem (jeszcze w wieku niemowlęcym) do wszystkich możliwych specjalistów, jednakże nikt nie mógł mu odpowiedzieć: po co ta złota śrubka… Spróbował zatem pogodzić się z faktem… Jasio po raz pierwszy zwrócił uwagę na swoją „inność” w przedszkolu. Pewnego dnia zauważył, że inne dzieci nie mają złotych śrubek w pępku… Podszedł zatem do swojej pani wychowawczyni pytając – Plose pani, cemu ja mam zlotom ślubke w pempku? – Jasiu – nie mam pojęcia! – Ale jesteś normalnym chłopczykiem, nie martw się! I tak żył Jasio wyśmiewany przez wszystkim, przez cały czas zadając sobie to pytanie: Na cholerę mi ta śrubka w pępku… Swoją pierwszą miłość musiał mocno upić, żeby nie zmieniła zdania, gdy to podczas jednej z imprez zechcieli spędzić noc w sypialni rodziców… Nadszedł czas liceum, Jasio już wtedy wiedział, jaki profil klasy go interesuje: biologiczna. Wtedy też, wraz ze swoim Panem Profesorem badali dokładnie pochodzenie złotej śrubki… Nadszedł czas matury (którą Jasio, rzecz jasna, zdał bez najmniejszych problemów), a oni nadal nie mogli znaleźć odpowiedzi na pytanie: CO TO ZA ZŁOTA ŚRUBKA!!! Studia Jasio sobie obrał medyczne… Wraz z najlepszym profesorem na wydziale studiowali budowę złotej śrubki… Przeprowadzali badania, eksperymenty, jednakże nijak nie mogli pojąć przeznaczenia i zastosowania owej złotej śrubki…. W końcu profesor zaproponował Jasiowi udział w międzynarodowej konferencji medycznej, która co 4 lata gromadzi najlepsze i największe światowe sławy lekarskie. Jednakże od razu zaznaczył: niektóre badania mogą być bolesne… Poza tym nie wiadomo, jakie będą skutki uboczne… Oczywiście Jasio postawił wszystko na jedną kartę – „jeśli tak ma być, to niech tak będzie! Ja po prostu muszę wiedzieć: NA CO MI TA ŚRUBKA!” Badania trwały długo, na szczęście obeszło się bez skutków ubocznych (oprócz czasowego niedowładu prawej ręki), wyniki badań zostały przedstawione ostatniego dnia konferencji…. Wyniki badań nie przyniosły żadnego rezultatu… I tak właśnie Jasio pozostał na lodzie! Cała medycyna, cała nauka, nikt nie potrafił odpowiedzieć na pytanie: NA CHOLERĘ JASIOWI TA ZŁOTA ŚRUBKA W PĘPKU?! Zrozpaczony Jasio zapijał się tanim whisky w półmroku pokoju, który wynajmował wraz z innymi kolegami ze studiów… Mógł pogodzić się ze śrubką, ale nie darował sobie tego, że nadal nie zna jej przeznaczenia!! Ostateczne poszedł do ostatniego miejsca, gdzie może dowiedzieć się prawdy: do kościoła…. Ksiądz, bardzo zaciekawiony, próbował studiować w starych manuskryptach o złotych śrubkach, przeszukiwał najstarsze księgi i pisma z najstarszych bibliotek, a nawet wystosował pismo do papieża (dokumentując słynną złotą śrubkę foitografiami)… Zero odzewu… Nie wiadomo, co to jest, na co to jest, do czego to służy…. Ostatnią odpowiedzią, która dobremu księdzu przyszła do głowy (jako pokrzepienie serca młodego chłopaka), było: – Jasiu – oddaj swoją duszę Bogu, oddaj swoje serce Bogu, a wyjawi On przed Tobą prawdę… Jasio oczywiście zastosował się do rady księdza, wyprowadził się na pustkowie, i tam w biedzie medytował… przez pełne 30 lat życia…. Żył w biedzie i nędzy, całkowicie odrzucił świat materialny, rozkosze cielesne, na rzecz poznania prawdy: NA CHOLERĘ MU TA ŚRUBKA?! No i umarł… Młodo, bo w wieku 60 lat… Oczywiście w nieświadomości… Poszedł Jasio do Nieba, a tam święty Piotr. Podchodzi do niego i mówi: – Proszę – całe życie poświęciłem poznaniu prawdy, poruszyłem wszystko, co mogłem, by się dowiedzieć, zrezygnowałem z całego świata, który mogłem zdobyć, bo chciałem znać prawdę – do czego służy ta złota śrubka, co mam ją w pępku? Święty Piotr wyjął złoty śrubokręt, odkręcił złotą śrubkę i Jasiowi odpadła dupa… Teść wchodzi przez bramkę do ogródka i widzi w oknie domu smutnego zięcia. Teść pokazuje jeden kciuk „up”, na co zięć z okna obydwa. Wtedy teść z pytającą miną robi „węża” ręką, a zięć odpowiada tak samo, ale dwuręcznie. Na co teść wali się w klatkę pięścią, a zięć masuje dłonią po brzuchu i obydwaj znikają. Tłumaczenie poniżej: T: Mam flaszkę! Ź: To mamy dwie! T: Żmija w domu? Ź: Są obie T: To co, pijemy na klatce? Ź: Nie, na śmietniku! Panie doktorze, mam biegunkę! – Zapiszę panu czopki. Po kilku dniach: – Panie doktorze, nic nie pomogło! – To ja zapiszę panu jeszcze jedno opakowanie! Po następnych kilku dniach: – Panie doktorze i tym razem nic nie pomogło! Proszę o jeszcze jedną receptę! – Do cholery, czy pan te czopki żre?! – A co?! Może mam je sobie do dupy wsadzać?! Lekcja historii, rozmowy na temat II Wojny Światowej. Pani pyta dzieci czy ktoś z ich rodziny żył w tym okresie. Zgłasza się Małgosia: – Moja babcia była łączniczką! – O, dobrze Małgosiu, piątka. Ktoś jeszcze? – odpowiada pani. Zgłasza się Stasiu. – Mój dziadek służył w SS! – Ooo, nie wolno tak mówić Stasiu. Jedynka! Ktoś jeszcze? Zgłasza się Jasio. – Ja! Mój dziadek służył w AK. – Brawo Jasiu, wspaniały dziadek. Piątka. Potem dzieci rozmawiają na przerwie. – Twój dziadek naprawdę służył w SS? – Jasio – Pewnie, Szare Szeregi. A twój w AK? – Tak, Auschwitz Kommando. ZOBACZ WIĘCEJ DOWCIPÓW »
Od ponad roku jest częścią naszej rodziny i bardzo ją kochamy" - napisała na Instagramie zachwycona mama Łukasza. Teściowa Oliwii ze wzruszeniem wspomina wspólnie spędzone chwile wData publikacji XSyn rozwiódł się z żoną, która wystąpiła o rozwód. Była żona żąda teraz połowy gruntów rolnych z gospodarstwa, które razem z mężem przekazaliśmy jej i synowi. Przez wszystkie lata synowa nie pracowała jednak w tym gospodarstwie. Czy żadania synowej są słuszne? YArtykuł 43 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego określa, że oboje małżonkowie mają równe udziały w majątku wspólnym. Jednakże z ważnych powodów każdy z małżonków może żądać, ażeby ustalenie udziałów w majątku wspólnym nastąpiło z uwzględnieniem stopnia, w którym każdy z nich przyczynił się do powstania tego majątku. Spadkobiercy małżonka mogą wystąpić z takim żądaniem tylko w wypadku, gdy spadkodawca wytoczył powództwo o unieważnienie małżeństwa albo o rozwód lub wystąpił o orzeczenie separacji. Przy ocenie, w jakim stopniu każdy z małżonków przyczynił się do powstania majątku wspólnego, uwzględnia się także nakład osobistej pracy przy wychowaniu dzieci i we wspólnym gospodarstwie domowym. Sąd Najwyższy – Izba Cywilna w postanowieniu z dnia 25 maja 2020 r. (sygn. akt: IV CSK 714/19) wskazał, że przez przyczynienie się do powstania majątku wspólnego rozumie się całokształt starań każdego z małżonków o założoną przez nich rodzinę i zaspakajanie jej potrzeb (art. 27 Chodzi tutaj nie tylko o wysokość zarobków czy innych dochodów osiąganych przez każdego z nich, lecz także i to, jaki użytek czynią oni z tych dochodów, czy gospodarują nimi należycie i nie trwonią ich. Dla oceny stopnia przyczynienia się każdego z małżonków do powstania majątku wspólnego nie mają przesądzającego znaczenia wyliczenia czysto matematyczne. Liczy się wynikająca z oceny charakteru przesłanek z art. 43 § 2 – swoboda orzecznicza przy rozstrzyganiu wniosku o ustalenie nierównych udziałów, która nie może jednak przerodzić się w dowolność. Różny stopień przyczynienia się każdego z małżonków może uzasadniać ustalenie nierównych udziałów wtedy, gdy różnica jest istotna i wyraźna. Nie jest też obojętna proporcja, w jakiej rzeczywisty wkład małżonków w powstanie majątku pozostaje do wartości całego majątku. Zdaniem SN nie jest możliwe zdefiniowanie pojęcia ważnych powodów, ponieważ o tym w konkretnej sprawie decyduje całokształt okoliczności. Ważnym powodem jest w szczególności naganne postępowanie małżonka, przeciwko któremu jest skierowane żądanie ustalenia nierównych udziałów i który w sposób rażący lub uporczywy nie przyczyniał się do powstania dorobku stosownie do sił i możliwości zarobkowych. Zobacz także W innym postanowieniu, z dnia 4 czerwca 2019 r. (sygn. akt: V CSK 580/18), Sąd Najwyższy – Izba Cywilna orzekł, że ustalenie nierównych udziałów w majątku wspólnym jest dopuszczalne w razie łącznego wystąpienia dwóch przesłanek: jedna to przyczynienie się małżonków do powstania majątku wspólnego w różnym stopniu, druga – istnienie ważnych powodów, które uzasadniają ustalenie nierównych udziałów.
.