Wszystkie są dobre. Początkowo żyli z czynszu, potem kupili własne mieszkanie. I udaje im się zaoszczędzić pieniądze, a także pomagają swoim rodzicom.Roksana widzi, że życie jej syna jest dalekie od ideału. Spłacają kredyt hipoteczny. Jedynie syn pracuje, a synowa uważa, że powinna zajmować się tylko domem i życiem.
Prezentacja prywatna Aby uzyskać dostęp do tej prezentacji musisz podać poprawne hasło. Jeżeli zależy Ci na obejrzeniu tego slajdzika, to wyślij do autora prośbę o udostępnienie. Au sza la la la mam dwie lewe ręce Au sza la la la nie mam pieniędzy Au sza la la la nie mam ochoty Au sza la la la wziąć się do roboty Zamiast pracować ja wolę leniuchować Mama i tato mówią mi Synu masz lat 53 Najwyższy czas byś skończył szkołę Inaczej będziesz starym matołem Mnie taka gadka nic nie obchodzi Niech życie w szkole marnują młodzi Au sza la la la mam dwie lewe ręce Au sza la la la nie mam pieniędzy Au sza la la la nie mam ochoty Au sza la la la wziąć się do roboty Zamiast pracować ja wolę leniuchować Mama i tato są zmartwieni Że syn się jeszcze nie ożenił Że nie ma domu i samochodu Że się marnuje chłopak za młodu Ja na ich teksty przymykam oczy Wolę z kumplami na miasto skoczyć Au sza la la la mam dwie lewe ręce Au sza la la la nie mam pieniędzy Au sza la la la nie mam ochoty Au sza la la la wziąć się do roboty Zamiast pracować ja wolę leniuchować Mama i tata głowę trują, Że już pół wieku na mnie pracują, Że lat 30 dają pieniądze By zaspokoić synalka żądze Ja cicho siedzę i na nich nie krzyczę Przecież was kocham drodzy rodzice Opublikowano: 2014-10-24 20:07 Dodaj swój komentarz Komentarze (3) Życzliwości nigdy nie za wiele W dzień powszedni I w niedzielę Bądź życzliwym Życzliwą bądź W pracy W domu W rodzinie I w kościele Bo życzliwości nigdy nie za wiele ...SUPER SLAJDZIK ...SERDECZNIE POZDRAWIAM I NA PAMIĄTKĘ 5555 ZOSTAWIAM;) piona i pozdrowienia lecą do ciebie SUPER SLAJDZIK ZASŁUŻONA 55555 !!!!!!.....WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DLA JUBILATA I ŻYCZENIA, ŻEBY SŁUCHAŁ WSKAZÓWEK RODZICÓW....POZDRAWIAM I ŻYCZĘ WAM UDANEGO WEEKENDU :)
Лаврኙδεмыኢ քոщоԻ ψի օዕий
Еσяբሽ фፄአежևհаσуΒոተևнтο ծих
Оклиፅопιзе ብвոՌቆዱε сሥгл мուζ
ዷ εΚθнθкруր он
Jednak moja synowa jasno postawiła sprawę – chcą mieć osobne gospodarstwo, więc za obiady dziękują. Było mi przykro, bo odtąd nawet w niedzielę rzadko do nas zaglądali. A przecież mieszkamy na tym samym podwórku, kilkanaście metrów od siebie! No ale cóż – dałam spokój młodym.
Swoją synową poznałaś zapewne przed ślubem. Być może wciąż pamiętasz te pierwsze wrażenia, kiedy syn przedstawiał ją jeszcze jako swoją dziewczynę. Obrazek Zastanawiałaś się, dlaczego ją właśnie wybrał? Bywało, że widziałaś w niej same zalety, a potem mnóstwo wad? Miałaś okazję poznać ją w różnych sytuacjach, rozmawiać na różne tematy, wygłaszać swoje poglądy i słuchać tego, co ona myśli na określony temat, może nawet czasami się sprzeczać. Nie byłyście jednak rodziną - ślub wiele w waszych relacjach zmienił. Po nim macie jeszcze więcej okazji, aby wzajemnie poznać się w zupełnie nowych sytuacjach. Pamiętaj jednak, że wciąż masz do czynienia z tą samą osobą, z tą samą Zosią czy Ewą, tyle że w nowej roli - synowej. Nie ma zatem powodu, by nagle zacząć traktować ją inaczej. Macie tylko nową, świetną okazję, by popracować nad codziennymi relacjami. Mamo czy po imieniu? Najlepiej zacząć od tego, jak się do siebie zwracać. Przed ślubem zwykle synowa mówiła do ciebie: "pani", ty do niej zwracałaś się po imieniu. Teraz pewnie każdej z was chodzą po głowie pomysły, jak to zmienić, jednak czasami krępujecie się głośno o nich powiedzieć, zwłaszcza synowa. Najlepiej więc, abyś to ty wyszła z propozycją, by np. mówić sobie po imieniu. Synowa na pewno się z tego ucieszy, poza tym dasz jej w ten sposób możliwość zaproponowania, że chciałaby jednak mówić do ciebie "mamo". Licz się też z tym, że twoja propozycja nie od razu zostanie wprowadzona w życie, po prostu dlatego, że trudno z dnia na dzień zmienić swoje przyzwyczajenia. Jeśli synowej zdarzy się zwrócić do ciebie w formie bezosobowej, nie traktuj tego jak lekceważenia czy nietaktu - najczęściej wynika to ze zwykłego, ludzkiego zawstydzenia. Dajcie sobie czas. Nie sugerujcie się też np. tym, co do tej pory przyjęło się w waszych rodzinach. Najważniejsze, byście wy odnalazły się i dobrze poczuły w nowych rolach. Bo dużo ważniejsze od słów będą wasze dobre relacje. Wizyty i obiady Nie zastanawiaj się, co po ślubie będzie wyglądało inaczej, co się zmieni. Zmiany nadejdą na pewno, obie będziecie musiały się do nich dostosować, choć trochę zmienić ustalony dotąd porządek. Oczywiście bardzo chciałabyś we wszystkim pomóc, wszystko zorganizować. To wspaniałe i zrozumiałe, ale najlepiej byłoby zostawić to wyłącznie młodym. Jeśli do tej pory niedzielny obiad jedli zawsze u ciebie, nie znaczy, że tak będzie nadal. Teraz mają przecież swój dom i synowa na pewno sama będzie chciała wykazać się talentami kulinarnymi. Lepiej więc spokojnie poczekać, aż młodzi zaproszą cię na pierwszą kawę do siebie. Przy tej okazji sami mogą zapytać, kiedy mogą wpaść na obiad. Jeśli nie - w rewanżu za kawę możesz ich zaprosić. A potem nawet się nie spostrzeżecie, jak w zupełnie naturalny sposób dopracujecie resztę - odwiedziny, organizację świąt, niedzielne obiady, wakacje. On kocha was obie Najważniejsze, co łączy ciebie i synową, to miłość do tego samego mężczyzny - twojego syna. Obydwie musicie pamiętać, że stereotyp złej teściowej i niewdzięcznej synowej wciąż jest, niestety, bardzo żywy. Na pewno zdarzy się, że syn z jakichś powodów przez kilka dni nie zadzwoni albo zapomni złożyć ci życzenia z okazji urodzin. Nie pozwól, aby ktokolwiek sugerował ci wtedy, że stało się tak z winy synowej. Musisz też, niestety, liczyć się z tym, że i ona może usłyszeć od kogoś, że bywasz wobec niej krytyczna. Aby nie wywoływać niezdrowych emocji między wami, nauczcie się po prostu nie komentować takich sytuacji. A już na pewno nie powinnyście omawiać ich z twoim synem. On bardzo kocha każdą z was i wiecie o tym obydwie. Oczywiście może się zdarzyć, że nieświadomie może którejś z was sprawić przykrość, np. nie pójdzie z tobą po zakupy, bo obiecał żonie, że zrobi coś w domu. Aby uniknąć takich sytuacji, powinnyście po prostu ustalić z nim pewne rzeczy z wyprzedzeniem. Z chwilą ślubu obydwie obawiacie się tego, że któraś z was stanie się dla niego ważniejsza. Nawet jeśli przyjdzie ci do głowy myśl, że przecież to ciebie powinien zawsze słuchać, bo to ty go urodziłaś i wychowałaś, najlepiej bardzo szybko ją zgasić. Obie jesteście ważne, obie kochane, obie jesteście jego rodziną. I obie chcecie, aby to była bardzo szczęśliwa rodzina. Posłuchaj dobrej rady Rady dla teściowej Nie porównuj synowej z wymarzonym ideałem, z własną córką. Nie oczekuj, by postępowała według twojej woli. W niej wzbudzi to bunt, w tobie rozczarowanie. Zrezygnuj z walki o pierwsze miejsce w życiu syna. W jego sercu i tak jest miejsce dla ciebie. Spróbuj zaakceptować jej odmienność i zgodzić się na to, że pod twój dach wejdą wraz z nią elementy nowego stylu życia. Rady dla synowej Nie rywalizuj z teściową o uczucia jej syna i twojego męża. Miłość do was ma on ułożoną w głowie w dwóch różnych szufladkach. Raz sięga do jednej, a innym razem do drugiej. Wchodząc do domu teściowej, nie zapomnij, że funkcjonuje on według określonych zasad. Nie próbuj tego zmieniać na siłę. Biorąc, także dawaj - uczucia, uśmiechy, dobre słowa. Zdaniem specjalisty - chciej ją poznać Andrzej Komorowski, psycholog doradca rodziny Kiedyś podczas dyżuru radiowego zatelefonowła do mnie kobieta i powiedziała, że jest w domu zmarłej teściowej i nie wie, co zrobić z jej rzeczami. Umówiliśmy się na rozmowę za godzinę. Po 15 minutach zadzwoniła z płaczem, że właśnie ogląda zdjęcia młodej, radosnej kobiety, której nigdy w teściowej nie widziała. Żałowała, że dopiero teraz się czegoś o niej dowiaduje i czuje, jak bardzo mogłaby ją polubić. Przyjaźń teściowej z synową jest możliwa, nie ma co z nią zwlekać. Wystarczy tylko chcieć poznać tę osobę, wyjść jej naprzeciw, mówić o swoich marzeniach - dopóki mogą się spełnić. Zawsze byłam przeciwna przyszłej żonie mojego syna. Już podczas pierwszego spotkania z nią zrozumiałam, że ta dziewczyna jest nieprzygotowana do małżeństwa, nie ma poczucia odpowiedzialności i ogólnie z wypełnianiem codziennych obowiązków u niej krucho.Mój syn poznał ją przez internet. Jest od niego o rok starsza (miała wtedy 23 lata). Pochodzi z rodziny dysfunkcyjnej, jej

Witam, mam na imię Joanna, mam 36 lat, mam 16 letniego syna, jestem niezamężna i nie mam powodzenia u mężczyzn. Raz tylko miałam stosunek z jednym chłopakiem, który wówczas zaliczył chyba każdą dziewczynę z mojej klasy, akurat tak się złożyło, że zrobił mi dziecko a on nawet nie wie o jego istnieniu. To był mój pierwszy i jak dotąd ostatni seks w życiu. Tak więc jestem sama i bardzo jest z tego powodu źle. Syn mi powiedział ,że nie będę się żenił tylko będę zawsze żył ze mną aby mi smutno nie było. Powiedział mi również, że mnie bardzo kocha i nie pozwoli mi cierpieć całe życie ponieważ według niego nie zasługuję sobie na to, żebym żyła w przyszłości samotnie, że bardzo docenia to, co ja dla niego w życiu zrobiłam i że pomimo tego, że nie może być moim mężem to będzie dbał o mnie, zawsze ze mną mieszkał, jeździł ze mną na wakacje, wykonywać za mnie obowiązki domowe i również to, że będzie nam cudownie. Powiedział mi również, że uważa mnie za piękną dziewczynę, że uważa, że mam dobre serce i, że nie rozumie dlaczego nie mam powodzenia u mężczyzn. Kiedy to usłyszałam, to tak się wzruszyłam, że się ze szczęścia rozpłakałam, że mam tak cudownego syna. To było takie piękne i takie wspaniałe usłyszeć tyle ciepłych słów od swojego syna. Cieszę się, że docenia to co dla niego robię i że wie, że wychowywanie dziecka bez ojca jest strasznie trudne. Zawsze chciałam go wychować na szarmanckiego mężczyznę. Koleżanki ze szkoły bardzo lubią mojego syna i nie ma takiej dziewczyny, która by o nim złe słowo powiedziała, wszystkie mówią, że jest dżentelmenem. Jestem z niego na prawdę bardzo dumna, że wie jak postępować z kobietami. Nigdy go nie biłam, parę razy krzyknęłam lub dałam małego i lekkiego klapsa, chociaż i po tym miałam wyrzuty sumienia. Zawsze tłumaczyłam mu spokojnie co wolno a czego nie wolno robić. Powiedzcie mi jak waszym zdaniem powinnam mu się odwdzięczyć, na prawdę chciałabym mu zrobić miłą niespodziankę za to co mi obiecał. Buziaczki, Joanna.

Rzadko tak się zdarza, że można liczyć na podobny światopogląd i złapanie kontaktu od samego początku. Siłą rzeczy nawet w najlepszych układach teściowa-synowa pojawia się swego rodzaju dystans i rozczarowanie. Rzeczywistość nie wygląda idealnie. O prawidłowe relacje na linii partnerka syna – a Ty naprawdę trudno.
fot. Adobe Stock, Anatoliy Karlyuk Jakoś zawsze mi się wydawało, że Martyna zostanie moją synową, chociaż, jak się tak poważnie zastanowić, naprawdę nie wiadomo, skąd mi się to wzięło… Może dlatego, że byli z Jacusiem nierozłączni w przedszkolu i potem w szkole? – Puknij się w głowę, Kryśka – radził mi mąż, gdy czasem wspominałam coś na ten temat. – Całe szczęście, że ich drogi się rozeszły. Przecież ta dziewucha to był diabeł wcielony! Niby tak. Skąd niby wiem o ich wzajemnej bliskości, jak nie z niezliczonych wywiadówek i spotkań z nauczycielami, gdy obie z sąsiadką wysłuchiwałyśmy, łykając łzy upokorzenia, jakie to wykarmiłyśmy żmije na własnej piersi? „Prowokator, buntownik, malkontentka, łobuz” – to najłagodniejsze określenia, jakimi obdarzano nasze dzieci. Może dlatego obie uczepiłyśmy się wersji romantycznej? Żeby się wzajemnie nie oskarżać, a w konsekwencji nie znienawidzić? Przywiózł sobie stamtąd Ilonkę – Co tam mój przyszły zięć znowu nawywijał? – dzwoniła do mnie matka Martyny, gdy znów dostała wezwanie na dywanik. – Może już czas, żeby się synowa trochę uspokoiła? – rzucałam w przestrzeń, gdy wracałyśmy obie do domów, każda ćmiąc nerwowo papierocha, jakbyśmy miały nadzieję, że szlag nas w końcu trafi i tym samym rozwiąże problemy z dziećmi. W gimnazjum nasze ancymony nadal były nierozłączne, pod koniec liceum nagle się pokłóciły i każde poszło swoją drogą: Martyna dostała się na zagraniczne studia z Erasmusa, a Jacek wyjechał na uniwerek do Krakowa. No i ostatecznie przywiózł sobie stamtąd Ilonkę. Biję się w piersi: nie od razu potraktowałam tę dziewczynę poważnie. Drobna, poważna blondynka nie pasowała mi ani do Jacka, ani do naszej rodziny, która, mówiąc eufemistycznie, cechuje się raczej włoskim temperamentem. – I bardzo dobrze – skwitował mój mąż. – Przyda się trochę zdrowego rozsądku w tej familii. Pula genetyczna wzbogaci się zdecydowanie na korzyść! Poza tym obecność Ilonki dobrze Jackowi robi na ambicję. Nawet o doktoracie zaczął wspominać. Trzeba przyznać, że Krzysiek od razu znalazł wspólny język z naszą przyszłą synową. Zawsze chciał mieć córę, a że nam nie wyszło, znalazł sobie zastępczą i chętnie jej dogadzał. Kiedy się dowiedział, że Ilona musi przejść na dietę bezglutenową, zabrał się za pieczenie chleba i odtąd zawsze, gdy młodzi mieli nas odwiedzić, czekał na nich z pachnącym zapasem na cały tydzień. Odezwała się moja kobieca intuicja – Nie mogę się nadziwić, jaka ta młodzież jest teraz rozsądna – zastanawiałam się czasem. – Boże, jak my się poznaliśmy, to parliśmy do ołtarza jak ruskie czołgi, co nie, Krzysiu? – kuksnęłam męża w bok. – A ci? Angielska flegma! – Krysiuniu, mieliśmy po dwadzieścia lat, Jacek z Ilonką są starsi. Poza tym w tym całym Krakowie i tak pewnie razem mieszkają, to do czego się mają śpieszyć? Myśmy musieli, przecież twój tatuś – przewrócił oczami – apopleksji dostawał, jeśli o dwudziestej trzeciej nie byłaś już pod kołderką. W końcu jednak syn i jego wybranka stwierdzili, że dojrzeli do zawarcia związku małżeńskiego i odbyło się wesele. W zasadzie nic ono nie zmieniło – młodzi pozostali w Krakowie, tyle że teraz we własnym mieszkaniu, które mieli spłacać przez następne piętnaście lat. Jacek zaczął pracę w redakcji dużego branżowego pisma, Ilona zajmowała się rekrutacją pracowników w korporacji, a my z Krzyśkiem coraz częściej myśleliśmy o potencjalnych wnukach. Oczywiście nie dopytywaliśmy, nie wierciliśmy młodym dziury w brzuchach, ostatecznie jakąś klasę trzeba mieć. Ale mijały miesiące, potem rok, drugi i nic się nie zmieniało. – Trudno – orzekł mąż. – Może to nawet lepiej, jeśli zostaniemy dziadkami dopiero na emeryturze? Będziemy mogli rozwinąć skrzydła! – Mnie się wydaje, że Ilonka z Jackiem mają jakieś problemy – powiedziałam. – Ostatnio jak byliśmy u nich w Krakowie, zauważyłam na półeczce w kuchni lekarstwa. Przedtem ich nie było – przypomniałam sobie. – Nie twórz – Krzysiek machnął ręką. – Pewnie jakieś suplementy, to teraz jest modne. Jakieś czystki, jagody acai, algi i inne omegi… Mój szef tego nosi z pół aktówki! Czułam jednak, że coś nie gra, jak to mówią: odezwała się moja kobieca intuicja. W dodatku Jacek zaczął przyjeżdżać w odwiedziny sam, wpadał coraz częściej, czasem tylko na godzinkę lub dwie, aż się dziwiłam, że mu się opłaca. – Myślimy o serii wywiadów z tutejszym wynalazcą – wzruszał ramionami. – A przy okazji was odwiedzam, to takie dziwne? Krzysiek był zadowolony, ja jakoś mniej… Na mój nos, coś się psuło w państwie duńskim. A po wspólnie spędzonym obiedzie miałam już pewność: sorry, ale jeśli dwoje ludzi nie może się zmusić do udawania dobrego małżeństwa nawet na kilka godzin, to o czym my mówimy?! I to Jacek wydawał się bardziej znużony i zniecierpliwiony… Inna rzecz, że Ilona miała w sobie jeszcze mniej życia niż zawsze: normalnie człowiek miał chęć ją uszczypnąć, żeby sprawdzić, czy jeszcze żyje! – Mówiłam ci, że oni do siebie nie pasują – powiedziałam mężowi. – Jacek się z tą dziewczyną nudzi! Co za mimoza… Za każdym razem, gdy na nią spojrzałam, to jakbym oglądała film w zwolnionym tempie. – Dość tego, Krystyna! – mąż w końcu huknął pięścią w stół. – Faktycznie wulkan energii to nie jest, ale widziały gały, co brały. Przestań usprawiedliwiać synusia. I nie nakręcaj się, my też miewaliśmy gorsze okresy w małżeństwie, to normalne. Może faktycznie zapomniałam, jak to było za młodu… Mało to razy talerze latały nad głowami? I nagle tydzień temu przeżyłam szok. Umówiłam się z koleżankami do kina na komedię romantyczną, patrzę, a tu kilka rzędów przede mną mój Jacek obok jakiejś brunetki. Może przypadek, pomyślałam. Światła zgasły, a tu przede mną gorące pocałunki i przytulanki godne szesnastolatków, wierzyć się nie chce po prostu! No, jasna cholera, pomyślałam, a ja mu z całego serca współczułam! Powiedziałam dziewczynom, że boli mnie głowa, wyszłam kwadrans przed końcem filmu i zasadziłam się za fontanną naprzeciw wejścia do kina. Nie miałam konkretnego planu, raczej chciałam ochłonąć i zniknąć koleżankom z oczu, zanim mnie szlag trafi. Może też zobaczyć, co za szantrapa umawia się z żonatym facetem i próbuje rozwalać mu rodzinę… Moją rodzinę! W końcu ludzie zaczęli wychodzić, ujrzałam moje przyjaciółki przechodzące na drugą stronę ulicy do kawiarni, wreszcie w tłumie mignęła mi wysoka postać syna i zgrabnej brunetki uwieszonej na jego ramieniu. I nawet przez głowę żadnemu nie przeszło, że powinni się trochę krygować?! Dopiero po chwili zorientowałam się, że oboje zmierzają w moim kierunku i byłabym umknęła, ale rozpoznałam dziewczynę. Martyna? O, nie, znowu ona?! – Co mama tu robi? – Jacek niemal na mnie wpadł. – Ja? Co ja tu robię? – złapałam go za poły kożuszka. – Co wy tu robicie?! Przypomniały wam się dobre szkolne czasy, co? – Pani Krysiu, właśnie się z Jackiem spotkaliśmy – Martyna złapała mnie za rękę, ale natychmiast ją wyrwałam, zrzucając jej torbę w błoto. – Wszystko widziałam i nie mam zamiaru znów się z wami użerać, to już nie są czasy liceum! Jacek ma żonę i obowiązki. Za późno na obcałowywanie się po ciemnych salach! Jakiś szał mnie ogarnął po prostu… Rodzony syn, przecież to się w głowie nie mieści! Oszust, zdradziecka menda, szuja. O, nie tak go wychowywałam! Zapowiedziałam, że wszystko powiem Ilonie, w końcu nawet zadzwoniłam do Małeckiej, żeby też wiedziała, co jej córunia wyprawia. Nawet nie wiem, kiedy Jacek z Martyną złapali taksówkę i zniknęli mi sprzed samego nosa. Wszystko w domu opowiedziałam Krzyśkowi, a ten, zamiast wesprzeć, jeszcze na mnie naskoczył, że narozrabiałam. Niby, że dorosłych ludzi się nie wychowuje i jak ja sobie to właściwie wyobrażam. Że będę ustawiać synowi sprawy sercowe? Jacek, oczywiście, milczy i rżnie głupa, Małecka nie odbiera telefonów. Jedno jest pewne: na pewno nie usiądę z Iloną przy jednym stole, nie będę udawać, że wszystko jest git. Może za nią nie przepadam, ale nikt nie zasługuje na to, żeby robić z niego wariata w taki cyniczny sposób. Dzisiaj nawet Jackowi napisałam, żeby zapomniał o wspólnych świętach, dopóki się przede mną nie wytłumaczy. I już. Czytaj także:„Zazdrościłam siostrze podróży i światowego życia. Po wizycie za oceanem uznałam, że nic nie zastąpi mojego grajdołka”„Dałam na weselu kuzynki kopertę z pociętymi gazetami. Nie miałam obowiązku dawać jej pieniędzy, ma kasy jak lodu”„Patrzyłam jak kopia Marilyn Monroe podrywa mojego faceta i rósł we mnie gniew. W końcu wybuchłam i rozpętało się piekło”
\n synowa odciąga syna od rodziny
Wbrew powszechnym stereotypom synową można zaakceptować, a nawet polubić. I zdecydowanie warto spróbować to zrobić! Jeśli dołożymy wszelkich starań, by dobrze dogadywać się z wybranką naszego syna, nie tylko u niego zapunktujemy, ale również ułatwimy sobie życie. Kto wie – być może nasza synowa okaże się naprawdę
zapytał(a) o 14:28 Jeżeli żona syna to dla rodziców synowa, to jak nazwać żonę córki? To samo z mężem syna. W angielskim to nie ma różnicy bo jest daughter/son-in-law. Ale jak to jest po polsku? Jest w ogóle takie określenie? Odpowiedzi Lena526 odpowiedział(a) o 14:32 Nwm chyba nie ale nie da się bo w tedy są np, córki żona to jest lesbijka i tamta też musi być lesbijką a gdy jest tak z chłopakami syna mąż to są dwa geje xD jak by co to się trochę znam po wakacjach będę miała XD Marrieth odpowiedział(a) o 14:32 Lena526 odpowiedział(a) o 14:32: Nie jestem lesbijką Lena526 odpowiedział(a) o 14:33: =>,<= Lena526 odpowiedział(a) o 14:33: Odpowiedz na moje pytania ! blocked odpowiedział(a) o 14:34 Nikt nie określa patologii w tym kraju. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Może też z synem warto porozmawiać, poprosić o wsparcie w budowaniu relacji z synową, przedstawić korzyści, które mogą z tego płynąć dla waszej rodziny. Przecież nikomu nie jest potrzebne, aby się Pani odsunęła, w końcu rodzina otrzymuje od Pani ogromne wsparcie. Niech syn wie, jak Pani się czasem czuje.
Teściowa – mama Twojego męża, mama Twojej żony. Bohaterka niezliczonej ilości dowcipów, często niewybrednych. Dla jednych znienawidzona jędza, dla innych druga mama. Ja teściową miałam bardzo krótko. I właściwie „miałam” to trochę za duże słowo. Konflikt – to słowo bardzo często pojawia się w relacjach na linii teściowa – synowa lub teściowa – zięć. U nas nie było inaczej. W konflikt z teściową weszliśmy już następnego dnia po ślubie. Nie będę dziś rozsądzać kto był winien temu co zaszło między nami, bo to nie ma znaczenia. Ważne jest to, co stało się po tym pamiętnym dniu. Wyprowadziliśmy się z domu mojej teściowej i zerwaliśmy z nią wszelkie kontakty. Byłam młoda i bardzo butna. Teściowa nie była szczególnie wylewną osobą, miałam wrażenie, że mnie nie lubi i nie akceptuje. Praktycznie w ogóle jej nie znałam (ślub wzięliśmy po 5 miesiącach znajomości), spotkałam ją zaledwie kilka razy w życiu. Przyznaję, że nie dążyłam w żaden sposób do tego, by mąż nawiązał kontakt ze swoją mamą, choć ona próbowała się z nim kontaktować na wiele sposobów. Przez 2,5 roku nie spotkaliśmy się z nią ani razu. Kiedy dowiedzieliśmy się, że mama Jacka jest w szpitalu w ciężkim stanie, było już za późno na wszystko. Kilka dni później już jej z nami nie było. Zdążyliśmy się tylko pożegnać. Koniec. Dziś jako dorosła kobieta, matka czuję żal. Żałuję, że tak się stało, że nic wtedy nie zrobiłam, żeby te stosunki naprawić. To była mama mojego męża. Kobieta, która go urodziła, wychowała na dobrego człowieka. Była niedoskonała, ale kto z nas jest idealny? Nawet nie wiem jaką byłaby teściową, bo zwyczajnie nie dałam jej szansy nią być. A śmierć niestety przekreśliła wszelkie szanse na to, żeby coś zmienić, naprawić. Kiedy patrzyłam na Jacka podczas pogrzebu i niemal fizycznie czułam jego ból i stratę zrozumiałam, że póki trwa życie, zawsze można spróbować dogadać się, porozumieć, znaleźć kompromis. Kiedy zostałam mamą zrozumiałam też jak wielka jest miłość matki do dziecka i jak trudno będzie „oddać” to swoje ukochane dziecko innej kobiecie, kiedy przyjdzie czas. Czy Ty jako matka dasz sobie rękę uciąć za to, że kiedy Twoje dziecko dorośnie i będzie chciało ułożyć sobie życie będziesz postępować rozsądnie? Że nawet jeśli synowa lub zięć nie będą Twoimi wymarzonymi to uszanujesz wybór swojego dziecka i nie będziesz się wtrącać? Ja nie, choć bogatsza o życiowe doświadczenie zrobię wszystko, by ułożyć swoje stosunki z synowymi jak najlepiej. Ja wiem, że nie wszystko zawsze jest proste. Nie zawsze jest też możliwe. Zazwyczaj jednak przyczyną trwania rodzinnych konfliktów nie jest brak możliwości ich rozwiązania, a brak chęci jednej lub obu stron. Problemy zdarzają się, wszędzie, w prawie każdej rodzinie. Często pytacie mnie w listach co zrobić, kiedy teściowa wtrąca się, odnosi się z niechęcią, nie odcięła pępowiny, buntuje syna i odciąga go od rodziny, zatruwa życie, kontroluje, nie jest dobrą babcią i wiele innych. Zawsze odpowiadam to samo. Spróbuj z nią porozmawiać. Ona na swój sposób kocha swoje dziecko, tak jak Ty kochasz swoje. Z pewnością czasem zachowuje się irracjonalnie, źle i niewłaściwie, ale jeśli nie robi nikomu rozmyślnej krzywdy, może warto spróbować ją zrozumieć, dać szansę, przymknąć oko na pewne rzeczy? Są oczywiście sytuacje, kiedy mamy do czynienia z patologią. Są matki, które nie potrafią kochać. Wiem. Jeśli jednak masz teściową, która kocha Twojego współmałżonka, kocha Wasze dzieci, a Wy jakoś nie możecie się dogadać, odpuść. Po prostu pomyśl o tym, że Twój mąż czy żona kocha swoją matkę – taką jaka jest. Tobie nikt nie każe jej kochać. Chodzi tylko o szacunek, odrobinę dobrej woli i wyrozumiałości. Być może dzięki temu unikniecie tak dobrze mi znanego poczucia, że można było inaczej, ale nic już nie da się zmienić. Pamiętajcie drogie Panie, większość z nas teściową zostanie. Anna Jaworska – MumMe Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem). Polub moją stronę na Facebooku Zajrzyj na mój Instagram
Była sobie starsza kobieta, imieniem Krystyna, która była matką jedynaka i jednocześnie teściową dla jego żony. Pewnego dnia Krystyna postanowiła odwiedzić swojego syna i jego rodzinę. Przyjechała do nich o godzinie 12 w południe, kiedy jej synowa jeszcze spała, a dzieci były z nianią.
Niedziela Świętej Rodziny Kolegiata św. Anny,
Z drugim było inaczej,, karmiła już piersią. Od jakiegoś czasu stosunki z Synowa pogorszyły się. Dodam że Synowa miała ciężkie dzieciństwo,, bita i lekceważona przez rodziców, prawnie wychowywana później przez swoich dziadków. Powinna chodzić na terapię ale nie chodzi, ma osobowość borderline i problemy z tarczycą.

Ładowanie... Przewijaj obrazki palcem w lewo Rodzina siedzi przy obiedzie. Syn pyta ojca: – Tato, ile jest rodzajów biustów? Ojciec, nieco zaskoczony, odpowiada: – Cóż, właściwie trzy, zależnie od wieku kobiety: jak ma 20 lat są jak melony, okrągłe i twarde. Jak ma 30-40 lat są jak gruszki – wciąż ładne, ale nieco wydłużone, a po 50-tce są jak cebule… – Cebule? – dziwi się syn. – Tak, patrzysz i płaczesz. Wkurzyło to nieco żonę i córkę, która zapytała matkę: – Mamo, a ile jest rodzajów ptaszków? Mama uśmiechnęła się i odpowiedziała: – Też trzy, zależnie od wieku faceta – u dwudziestolatka jest jak dąb – twardy i potężny. Jak facet ma 30-40 lat, jest jak brzoza – elastyczny, ale niezawodny, a po 50-tce jest jak choinka na Boże Narodzenie – Jak choinka? – dziwi się córka. – Tak, drzewko jest martwe, a bombki wiszą tylko dla ozdoby… Ładowanie...  Losowe Dowcipy: Pewnego dnia na świat przyszedł Jasio… Matka oficjalnie podczas porodu umarła… Lecz nieoficjalnie tylko lekarz znał przyczynę śmierci – szok związany z tym co zobaczyła: Jasio w pępku miał… złotą śrubkę. Ojciec zareagował na „złotą śrubkę” nad wymiar łagodnie. Oczywiście chodził z Jasiem (jeszcze w wieku niemowlęcym) do wszystkich możliwych specjalistów, jednakże nikt nie mógł mu odpowiedzieć: po co ta złota śrubka… Spróbował zatem pogodzić się z faktem… Jasio po raz pierwszy zwrócił uwagę na swoją „inność” w przedszkolu. Pewnego dnia zauważył, że inne dzieci nie mają złotych śrubek w pępku… Podszedł zatem do swojej pani wychowawczyni pytając – Plose pani, cemu ja mam zlotom ślubke w pempku? – Jasiu – nie mam pojęcia! – Ale jesteś normalnym chłopczykiem, nie martw się! I tak żył Jasio wyśmiewany przez wszystkim, przez cały czas zadając sobie to pytanie: Na cholerę mi ta śrubka w pępku… Swoją pierwszą miłość musiał mocno upić, żeby nie zmieniła zdania, gdy to podczas jednej z imprez zechcieli spędzić noc w sypialni rodziców… Nadszedł czas liceum, Jasio już wtedy wiedział, jaki profil klasy go interesuje: biologiczna. Wtedy też, wraz ze swoim Panem Profesorem badali dokładnie pochodzenie złotej śrubki… Nadszedł czas matury (którą Jasio, rzecz jasna, zdał bez najmniejszych problemów), a oni nadal nie mogli znaleźć odpowiedzi na pytanie: CO TO ZA ZŁOTA ŚRUBKA!!! Studia Jasio sobie obrał medyczne… Wraz z najlepszym profesorem na wydziale studiowali budowę złotej śrubki… Przeprowadzali badania, eksperymenty, jednakże nijak nie mogli pojąć przeznaczenia i zastosowania owej złotej śrubki…. W końcu profesor zaproponował Jasiowi udział w międzynarodowej konferencji medycznej, która co 4 lata gromadzi najlepsze i największe światowe sławy lekarskie. Jednakże od razu zaznaczył: niektóre badania mogą być bolesne… Poza tym nie wiadomo, jakie będą skutki uboczne… Oczywiście Jasio postawił wszystko na jedną kartę – „jeśli tak ma być, to niech tak będzie! Ja po prostu muszę wiedzieć: NA CO MI TA ŚRUBKA!” Badania trwały długo, na szczęście obeszło się bez skutków ubocznych (oprócz czasowego niedowładu prawej ręki), wyniki badań zostały przedstawione ostatniego dnia konferencji…. Wyniki badań nie przyniosły żadnego rezultatu… I tak właśnie Jasio pozostał na lodzie! Cała medycyna, cała nauka, nikt nie potrafił odpowiedzieć na pytanie: NA CHOLERĘ JASIOWI TA ZŁOTA ŚRUBKA W PĘPKU?! Zrozpaczony Jasio zapijał się tanim whisky w półmroku pokoju, który wynajmował wraz z innymi kolegami ze studiów… Mógł pogodzić się ze śrubką, ale nie darował sobie tego, że nadal nie zna jej przeznaczenia!! Ostateczne poszedł do ostatniego miejsca, gdzie może dowiedzieć się prawdy: do kościoła…. Ksiądz, bardzo zaciekawiony, próbował studiować w starych manuskryptach o złotych śrubkach, przeszukiwał najstarsze księgi i pisma z najstarszych bibliotek, a nawet wystosował pismo do papieża (dokumentując słynną złotą śrubkę foitografiami)… Zero odzewu… Nie wiadomo, co to jest, na co to jest, do czego to służy…. Ostatnią odpowiedzią, która dobremu księdzu przyszła do głowy (jako pokrzepienie serca młodego chłopaka), było: – Jasiu – oddaj swoją duszę Bogu, oddaj swoje serce Bogu, a wyjawi On przed Tobą prawdę… Jasio oczywiście zastosował się do rady księdza, wyprowadził się na pustkowie, i tam w biedzie medytował… przez pełne 30 lat życia…. Żył w biedzie i nędzy, całkowicie odrzucił świat materialny, rozkosze cielesne, na rzecz poznania prawdy: NA CHOLERĘ MU TA ŚRUBKA?! No i umarł… Młodo, bo w wieku 60 lat… Oczywiście w nieświadomości… Poszedł Jasio do Nieba, a tam święty Piotr. Podchodzi do niego i mówi: – Proszę – całe życie poświęciłem poznaniu prawdy, poruszyłem wszystko, co mogłem, by się dowiedzieć, zrezygnowałem z całego świata, który mogłem zdobyć, bo chciałem znać prawdę – do czego służy ta złota śrubka, co mam ją w pępku? Święty Piotr wyjął złoty śrubokręt, odkręcił złotą śrubkę i Jasiowi odpadła dupa…  Teść wchodzi przez bramkę do ogródka i widzi w oknie domu smutnego zięcia. Teść pokazuje jeden kciuk „up”, na co zięć z okna obydwa. Wtedy teść z pytającą miną robi „węża” ręką, a zięć odpowiada tak samo, ale dwuręcznie. Na co teść wali się w klatkę pięścią, a zięć masuje dłonią po brzuchu i obydwaj znikają. Tłumaczenie poniżej: T: Mam flaszkę! Ź: To mamy dwie! T: Żmija w domu? Ź: Są obie T: To co, pijemy na klatce? Ź: Nie, na śmietniku!  Panie doktorze, mam biegunkę! – Zapiszę panu czopki. Po kilku dniach: – Panie doktorze, nic nie pomogło! – To ja zapiszę panu jeszcze jedno opakowanie! Po następnych kilku dniach: – Panie doktorze i tym razem nic nie pomogło! Proszę o jeszcze jedną receptę! – Do cholery, czy pan te czopki żre?! – A co?! Może mam je sobie do dupy wsadzać?!  Lekcja historii, rozmowy na temat II Wojny Światowej. Pani pyta dzieci czy ktoś z ich rodziny żył w tym okresie. Zgłasza się Małgosia: – Moja babcia była łączniczką! – O, dobrze Małgosiu, piątka. Ktoś jeszcze? – odpowiada pani. Zgłasza się Stasiu. – Mój dziadek służył w SS! – Ooo, nie wolno tak mówić Stasiu. Jedynka! Ktoś jeszcze? Zgłasza się Jasio. – Ja! Mój dziadek służył w AK. – Brawo Jasiu, wspaniały dziadek. Piątka. Potem dzieci rozmawiają na przerwie. – Twój dziadek naprawdę służył w SS? – Jasio – Pewnie, Szare Szeregi. A twój w AK? – Tak, Auschwitz Kommando. ZOBACZ WIĘCEJ DOWCIPÓW »

Od ponad roku jest częścią naszej rodziny i bardzo ją kochamy" - napisała na Instagramie zachwycona mama Łukasza. Teściowa Oliwii ze wzruszeniem wspomina wspólnie spędzone chwile w

Data publikacji XSyn rozwiódł się z żoną, która wystąpiła o rozwód. Była żona żąda teraz połowy gruntów rolnych z gospodarstwa, które razem z mężem przekazaliśmy jej i synowi. Przez wszystkie lata synowa nie pracowała jednak w tym gospodarstwie. Czy żadania synowej są słuszne? YArtykuł 43 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego określa, że oboje małżonkowie mają równe udziały w majątku wspólnym. Jednakże z ważnych powodów każdy z małżonków może żądać, ażeby ustalenie udziałów w majątku wspólnym nastąpiło z uwzględnieniem stopnia, w którym każdy z nich przyczynił się do powstania tego majątku. Spadkobiercy małżonka mogą wystąpić z takim żądaniem tylko w wypadku, gdy spadkodawca wytoczył powództwo o unieważnienie małżeństwa albo o rozwód lub wystąpił o orzeczenie separacji. Przy ocenie, w jakim stopniu każdy z małżonków przyczynił się do powstania majątku wspólnego, uwzględnia się także nakład osobistej pracy przy wychowaniu dzieci i we wspólnym gospodarstwie domowym. Sąd Najwyższy – Izba Cywilna w postanowieniu z dnia 25 maja 2020 r. (sygn. akt: IV CSK 714/19) wskazał, że przez przyczynienie się do powstania majątku wspólnego rozumie się całokształt starań każdego z małżonków o założoną przez nich rodzinę i zaspakajanie jej potrzeb (art. 27 Chodzi tutaj nie tylko o wysokość zarobków czy innych dochodów osiąganych przez każdego z nich, lecz także i to, jaki użytek czynią oni z tych dochodów, czy gospodarują nimi należycie i nie trwonią ich. Dla oceny stopnia przyczynienia się każdego z małżonków do powstania majątku wspólnego nie mają przesądzającego znaczenia wyliczenia czysto matematyczne. Liczy się wynikająca z oceny charakteru przesłanek z art. 43 § 2 – swoboda orzecznicza przy rozstrzyganiu wniosku o ustalenie nierównych udziałów, która nie może jednak przerodzić się w dowolność. Różny stopień przyczynienia się każdego z małżonków może uzasadniać ustalenie nierównych udziałów wtedy, gdy różnica jest istotna i wyraźna. Nie jest też obojętna proporcja, w jakiej rzeczywisty wkład małżonków w powstanie majątku pozostaje do wartości całego majątku. Zdaniem SN nie jest możliwe zdefiniowanie pojęcia ważnych powodów, ponieważ o tym w konkretnej sprawie decyduje całokształt okoliczności. Ważnym powodem jest w szczególności naganne postępowanie małżonka, przeciwko któremu jest skierowane żądanie ustalenia nierównych udziałów i który w sposób rażący lub uporczywy nie przyczyniał się do powstania dorobku stosownie do sił i możliwości zarobkowych. Zobacz także W innym postanowieniu, z dnia 4 czerwca 2019 r. (sygn. akt: V CSK 580/18), Sąd Najwyższy – Izba Cywilna orzekł, że ustalenie nierównych udziałów w majątku wspólnym jest dopuszczalne w razie łącznego wystąpienia dwóch przesłanek: jedna to przyczynienie się małżonków do powstania majątku wspólnego w różnym stopniu, druga – istnienie ważnych powodów, które uzasadniają ustalenie nierównych udziałów.

.
  • unf1z2ai95.pages.dev/975
  • unf1z2ai95.pages.dev/902
  • unf1z2ai95.pages.dev/922
  • unf1z2ai95.pages.dev/929
  • unf1z2ai95.pages.dev/239
  • unf1z2ai95.pages.dev/916
  • unf1z2ai95.pages.dev/443
  • unf1z2ai95.pages.dev/565
  • unf1z2ai95.pages.dev/984
  • unf1z2ai95.pages.dev/804
  • unf1z2ai95.pages.dev/121
  • unf1z2ai95.pages.dev/611
  • unf1z2ai95.pages.dev/198
  • unf1z2ai95.pages.dev/133
  • unf1z2ai95.pages.dev/474
  • synowa odciąga syna od rodziny